Dzień Zaduszny. Czas dusz, nie ludzi

Dzień po uroczystości Wszystkich Świętych, Kościół katolicki obchodzi Dzień Zaduszny. To święto dedykowane pamięci i modlitwie za zmarłych, którzy w czyśćcu czekają na zbawienie.

W dawnej Polsce wierzono, że w noc zaduszkową niezbawione dusze zbierały się o północy w kościele na mszy, celebrowanej przez zmarłego księdza, której oprawę podkreślała muzyka wykonywana przez zmarłego organistę. Nikt z żywych nie miał prawa się tam znajdować. Gdy jednak tam był i rozpoznał którąś z duszyczek – nie doczekał jutra.

Po nabożeństwie zmarli rozchodzili się, by odwiedzić swoje dawne domy. W gospodarstwach zostawiano na noc uchylone drzwi i furtki, a na stole chleb i inne jadło. Zziębnięci krewniacy mogli się ogrzać przy domowym ognisku i posilić. Gdy z paleniska wypadła płonąca szczapka lub iskierka, powiadano, że to jakaś dusza je rozrzuca, a może nawet sama, nieszczęsna, miota się w ogniu. Gospodarze przezornie wcześniej udawali się na spoczynek, aby im nie przeszkadzać. Wierzono, że jeśli w czasie świąt, podczas posiłku spadnie komuś łyżka, oznacza to, że głodni zmarli porywają ją. Na wszelki wypadek nie podnoszono jej, a jeśli było to konieczne, w jej miejsce kładziono kawałek chleba, by duszyczka mogła się posilić.

Powszechnie obowiązywał zakaz przędzenia, szycia, motania, zawiązywania – niezdarna gospodyni mogła przecież zaplatać zbłąkaną duszę, albo, co gorsza, ukłuć ją. Nie wolno było także wylewać brudnej wody przed próg ani zamiatać izby, by nieopatrznie nie wymieść albo nie oblać pomyjami zmarłego członka rodziny.

W MIEJSCE DZIADÓW

W przeszłości Zaduszki obchodzono wiele razy w ciągu roku. W 998 r. św. Odilon, opat klasztoru Benedyktynów w Cluny ustanowił 2 listopada, jako dzień nabożeństw i modłów w intencji wszystkich zmarłych, a zwłaszcza dusz odbywających jeszcze pokutę czyśćcową. W Polsce tradycja rozpowszechniła się w XIII w. jako alternatywa dla pogańskich Dziadów.

Jak pisał Mickiewicz: „Uroczystość ta zwała się niegdyś ucztą Kozła(…). W czasach teraźniejszych, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić ów zwyczaj połączony z zabobonnymi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo święci Dziady tajemnie, w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołują dusze nieboszczyków. Obrzęd ten dotyczył przede wszystkim Litwy i Białorusi, w Polsce, głównie na Mazowszu i Podlasiu, przyjmował postać uczt na grobach zmarłych”.

O westchnienia w intencji bliskich często proszono tych, którzy mieli więcej czasu lub byli do niej przeznaczeni. Prócz księży, którzy po dziś dzień odprawiają wypominki, czyli modlitwę połączoną z wywoływaniem imion i nazwisk zmarłych, za szczególnie skuteczne uważano modły kierowane przez dziadów. Być może, dlatego, że zwykle były to osoby w podeszłym wieku, bliskie ujrzenia oblicza pana. Nie angażowali się w sprawy świata doczesnego, mieli więc czas na kontemplację. Podczas swych wędrówek ocierali się o różne miejsca i wydarzenia, niosąc mądrość płynącą z tych doświadczeń pod strzechy.

Ofiarowywano im specjalnie pieczone w tym celu pieczywo, pierogi i kaszę. Pierwotnie zanoszono je bezpośrednio na cmentarz, później zaczęto korzystać z pośrednictwa dziadów. Za każdym darowanym bochenkiem czy bułką kryła się dusza, za którą żebrzący winien odmówić przynajmniej jedną modlitwę. Pamiętano również o „duszach pustych”, czyli zmarłych, których krewni nie żyli bądź o nich zapomnieli – podobnie jak dziś palimy świeczki na opuszczonych grobach.

W niektórych rejonach ubogich zapraszano na posiłek do domu, wierzono bowiem, że pod ich postacią może kryć się duch zmarłego przodka.

Obecnie zapalamy na mogiłach znicze, jako wraz więzi ze zmarłymi, przesłania mówiącego o pamięci, wierności i miłości. W przeszłości rozpalano ogniska i nie tylko na grobach, ale również na rozstajach dróg, mogiłach osób zmarłych gwałtowną śmiercią i pochowanych poza cmentarzem. Wierzono, że miał on moc oczyszczającą, chroniąc jednocześnie żywych przed złymi mocami. Zwyczaj palenia ognisk na cmentarzach, którego współczesną wersją są znicze i lampiony, przyszedł do Polski na przełomie XVI i XV w.

foto: Piotr Morawski

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
ODYSEUSZ
4 miesięcy temu
!!!!!
4 miesięcy temu

Nie jestem wierzący i w te bzdury chrześcijańskie nie wierzę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
2
0
Would love your thoughts, please comment.x
Skip to content