Z Romanem Kostrzewskim rozmawialiśmy przy okazji grudniowego koncertu zespołu KAT w Tarnobrzegu. Nie była to długa rozmowa bowiem zniecierpliwieni fani raz po raz przerywali nam, chcąc z legendarnym wokalistą zrobić sobie fotkę lub wziąć autograf. Koncert zorganizowało tarnobrzeskie stowarzyszenie mRock.
NadWisłą24: Przez wiele lat zagrałeś niezliczoną liczbę koncertów. Nie nudzi Ci się już ta formuła?
Roman Kostrzewski: Nie, każde miejsce w którym odbywa się koncert metalowy przybiera rodzaj wymiaru metalowego. Na naszych koncertach jest duża rozpiętość wiekowa wśród publiczności, przychodzą fani z dawnych lat którzy w wojażach życia znajdują chwilkę czasu, żeby przypomnieć sobie własne historie. Bo w końcu koncert Kata to fajna zabawa, ale jest to też okazja do wspomnień.
Fajnie, że nasze koncerty ujawniają, że muzyka w tej formule cały czas jest ciekawa i atrakcyjna dla małolatów, którzy przychodzą na sztuki. Żałować należy, że nie mogą 13 i 14- latkowie, tych najbardziej lubią księża (śmiech) a koncert to prawie jak ambona (śmiech)
NW24: Czy dzisiejsze koncerty różnią się od tych z przed wielu lat?
Roman Kostrzewski: Na każdym koncercie jest tak samo, metale nie różnią się, są ciepli i wrażliwi w stosunku do swoich ulubionych artystów, traktując ich po przyjacielsku. Potencjalnie i ja i ty wiemy, że gdybyśmy mieszkali na co dzień po sąsiedzku, mielibyśmy duże szanse na przyjaźń, na bycie kumplami, na wypitkę
NW24: W wywiadach podkreślasz, że nowa płyta Kata jest bardziej osadzona w realiach dzisiejszego świata, jakie ona ma odniesienie do wcześniejszych wydawnictw kapeli?
Roman Kostrzewski: Z Katem zawsze było tak, że każdy wybierał sobie jakiś fragment, dawne teksty w sposób enigmatyczny ujmowały reality, w związku z tym można było fantazjować. Moja współczesna twórczość nie jest taka sama jak dawniej ale to nie znaczy, że nie ma ona silnej więzi z naszą realnością. Dla mnie w sposób idealny odzwierciedla stan mojego ducha po konstatacjach życia, życia nie wyalienowanego, tylko jak najbardziej sprzężonego z życiem ludzi w tym kraju
NW24: Jaki świat wartości chcesz przekazać poprzez wydawnictwo „Biało-czarne”?
Roman Kostrzewski: To ma coraz mniejsze znaczenie. Świat wartości jest bardzo trudno unifikowany, ja coraz mniej unifikuję, a coraz chętniej opowiadam, co ja czuję. W związku z tym albo ktoś uznaje, że ta formuła i ta nomenklatura, którą używam powiedzmy do określenia swojego stanu ducha odpowiada komuś, albo odbiorca odpowiada, że tu mu się coś nie zgadza, np. szkoda, że on jest coraz bliżej reality a coraz mniej nazwijmy to „fantazy”. Przy czym ja szanuję fantazję, moja twórczość nie jest pozbawiona tej części wrażliwości, którą niekoniecznie mam ochotę skojarzyć z rzeczywistością. Czuję, że we współczesnym świecie brakuje wizji, fantazji, kolorów i barw
NW24: Realizm objawiający się w stosunkach społecznych, czy w takim razie to jest sposób na komentowanie dzisiejszej rzeczywistości?
Roman Kostrzewski: Z pewnością postrzegam stosunki społeczne w styczności z tym, jak je postrzega większość. Żyjemy tym samym kraju, dotykają nas te same fabuły traktowania społeczeństwa przez władze. Silnie odczuwam rozwarstwienie społeczeństwa które niesie cholernie złe efekty w odniesieniu do wspólnoty, na który wpływ ma również kościół
NW24: Dokładnie co masz na myśli mówiąc o negatywnej roli kościoła?
Roman Kostrzewski: Identyfikuję je jako niewątpliwie szkodliwe dla takiego „tworu” jakim jest interes społeczny. Rozumiem, że w interesie społecznym jest coś takiego jak tworzenie ram wspólnotowych za pośrednictwem których każdy odczuwa, że jest coś co nas łączy, jednak dla mnie kościół sprawia wrażenie jakby chciał dzielić a nie łączyć. Kościół chce dzielić społeczeństwo na ludzi i na resztę czyli gówno
NW24: ???
Roman Kostrzewski: Dlaczego gówno? z jednego powodu – że się nie wierzy. Idee humanistyczne natomiast wyraźnie mówią, że bez względu na to, czy jesteś religijny czy nie, ważne jest, co jak czynisz, czy jesteś wrażliwy, czy jesteś w stanie budować społeczeństwo, coś do niego wnieść, czy będziesz tylko brał.
Generalnie obraz kościoła w Polsce jest następujący: Ma duże pretensje co do stanowienia jednostek a powinien się od jednostek odpierdzielić. Ma duży apetyt na dobra tego kraju uznając, że coś im się należy, tak jakby duchowni zapomnieli, że połowa kościołów w tym kraju dana im została za kompletną darmochę – mówię tu o kościołach w zachodniej części kraju.
Podczas gdy społeczeństwo w Polsce jest biedne, wspomaga się nie biedne dzieci ale bogaty kościół
NW24: Po jakie wydawnictwa muzyczne sięgasz najczęściej?
Roman Kostrzewski: Słucham wszystkiego ale rzadko czegoś częściej niż 3-4 razy. Jeżeli jacyś artyści mi towarzyszą, to przez bardzo krótki czas. Analizuję muzykę pod kontem tego, czy dany artysta wnosi coś w mój świat ducha i wizje muzyczne, czy też nie. Nie jestem konsumentem sztuki, jestem zniewolony po trosze swoją własną wizją oraz życiem, które wymusza na mnie bycie kreatywnym. Nie mogę więc słuchać namiętnie czegoś, czego stale słuchałem przez lata, rzeczywistość wymusza na mnie słuchanie czegoś z zupełnie innych rejonów.
NW24: Jakie masz plany na przyszły rok?
Roman Kostrzewski: Mamy kilka planów, nie zdradzę szczegółów, na pewno część z nich uda się zrealizować w nowym roku
foto: Agnieszka Nycz