Halloween to noc, podczas której im straszniej, tym zabawniej. Celtowie wierzyli, że w Halloween dusze zstępowały na ziemię w poszukiwaniu żywych, by w nich zamieszkać przez okres następnego roku. W odwiedziny przychodziły również potwory, strzygi, diablice i wampiry. Tylko światło i ofiara mogły uchronić od złośliwości demonów.
Na tradycyjne celtyckie obchody z przed dwóch tysięcy lat nałożyły się rzymskie święto Pomony (bogini drzew owocowych, ogrodów i jabłek) oraz chrześcijańskie święto Wszystkich Świętych. Jednak pozostałości dawnych wierzeń trwają do dziś, zwłaszcza na terenach przez nich kiedyś zamieszkałych lub gdzie osiedlili się emigranci o celtyckich korzeniach.
W Irlandii obowiązuje zasada, że po 1 listopada nie zbiera się dzikich owoców, bo mogą być zatrute. Dawniej wierzono, że to czas symbolicznego zamknięcia starego i rozpoczęcia nowego cyklu rocznego. Zajęcia gospodarskie musiały być zakończone przed nadchodzącą zimą. Ofiary i palenie ognisk miały wzmocnić świecące coraz krócej słońce, by wygrało bitwę z ciemnością i silniejsze powróciło w następnym sezonie.
DYNIA I TRICK OR TREAT
Najbardziej rozpoznawalnym atrybutem święta jest latarnia zrobiona z wydrążonej dyni, chroniąca przed wszechobecnymi przedstawicielami zaświatów. Legenda głosi, że pewien człowiek, imieniem Jack, tak wyprowadził w pole diabła, iż ten musiał mu obiecać, że nigdy nie weźmie go do piekła. Ponieważ był on grzesznym człowiekiem, po śmierci nie chciano go w niebie. Udał się wiec do piekła, ale diabeł zgodnie z obietnicą nie wpuścił go. Dał mu jedynie trochę żarzącego się piekielnego węgla, który Jack włożył do latarni z wydrążonej rzepy i właśnie z nią, po dziś dzień błąka się po ziemi.
W tę noc druidzi – kapłani celtyccy – wyruszali w odwiedziny do okolicznych domostw, domagając się jedzenia. Jeżeli ofiara ich zadowoliła, zapalali przed domem świecę i wkładali ją do wyrzeźbionej w rzepie „głowy Jacka O’ Lanterna”, co miało chronić mieszkańców przed atakami sił nieczystych. Jeśli dar był zbyt skromny, druidzi rzucali na dom klątwę.
W krajach anglosaskich przebrane dzieci odwiedzają domy sąsiadów i wypowiadają hasło – „TRICK OR, TREAT „ czyli „psikus albo poczęstunek”. Dostają wtedy słodycze, a tym, którzy wybierają figiel, robią złośliwe żarty. Celtowie wierzyli, że w tę można spotkać na ziemi zmarłych. Dotyczyło to zwłaszcza tych, którzy odeszli podczas upływającego właśnie roku, ponieważ tego dnia udawali się w podróż z do innego świata. Żyjący rozpalali na wzgórzach ogniska, aby uczcić zmarłych, wskazać im szlak wędrówki, ale też by się przed nimi chronić. Składano im również przebłagalne ofiary ze zwierząt, warzyw i owoców.
Przebierano się w kolorowe kostiumy i odprowadzano przodków do granic miasta. Niezamożni proponowali bogatym interes – modły za dusze umarłych w zamian za chleb.
ECHA ŚWIĘTA
Dziś Halloween to przede wszystkim imprezy, podczas których uczestnicy bawią się poprzebierani w stroje rodem z horroru. W Stanach urządza się je często w tzw. strasznych farmach, czyli zaadaptowanych na ten cel dużych przestrzeniach, gdzie tworzone są scenerie, wyglądające niczym wystrój planu filmów grozy.
To magiczna noc odpowiednia dla wróżb. Panna może również ujrzeć twarz przyszłego małżonka. W tym celu tak długo wpatruje się w odbicie w lusterku aż przybierze ono kształt lubego. Gorzej, jeśli zobaczy czaszkę, będącą zapowiedzią rychłej śmierci.
Zawartość spodka wybrana przez osobę, której zasłonięto wcześniej oczy jest znakiem na najbliższą przyszłość. Wyłowienie z wody zębami nieuszkodzonego jabłka to szczęście w przyszłym roku. Taki sam omen zwiastuje niezgaszony płomień świeczek, uprzednio zapalonych, przez które należy przeskakiwać. Odwzajemnioną miłość zaś wróży pękniecie orzecha wrzuconego do ogniska.
W USA z Halloweenem związanych jest szereg legend miejskich, czyli nieprawdziwych opowieści będących współczesną formą dawnych mitów i bajek. Od wielu lat po USA krążą opowieści o nawiedzonym domu, do którego można wejść płacąc 25 dolarów. Pieniądze można odzyskać pokonując wszystkie 5 jego pięter, pełnych węży, pająków, tajnych drzwi czy zapadni. Niestety nikt nie wie gdzie on się znajduje. Co roku pojawiają się w różnych miejscach szaleńcy, a ostatnio głównie terroryści rozdający dzieciom zatrute cukierki. Prócz trucizny, w słodyczach znaleźć można szpilki i żyletki.
Święto zainspirowało reżysera Johna Carpentera, o nakręcenia w 1978 r. kultowego horroru, opowiadającego o perypetiach Michaela Myersa, mordercy z Haddonfield, który po latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym powraca, by odnaleźć młodszą siostrę Laurie.
foto:Toby Ord
PRECZ Z OBCYMI OBRZĘDKAMI
I z Tobą też precz bo jesteś dla mnie obcy!
Precz z preczem!