Koszykarze ASK Siarka Tarnobrzeg zanotowali siódmą z rzędu porażkę, w XX kolejce sezonu zasadniczego PLK. Podopieczni Bogdana Pamuły ulegli we własnej hali liderowi, drużynie PGE Turów Zgorzelec 70:83. Na parkiecie zwyciężyła przewaga wzrostu, siły i skuteczności gości.
W pierwszej połowie spotkania licznie zgromadzeni kibice mieli wiele powodów do radości. Siarka, pomimo przewagi wzrostu gości, dzielnie walczyła pod koszem rywali, nie pozwalając na większą swobodę gry zawodnikom ze Zgorzelca. Walka punkt za punkt toczyła się przez większą część pierwszej połowy, jedynie ostatnie minuty pierwszej ćwiartki Siarkowcy wyraźnie przespali, co szybko przełożyło się na niekorzystny dla gospodarzy wynik punktowy. Po akcjach Bochna, Tomaszka i Brkića ze stanu 12: 12 goście wyszli na prowadzenie 26:17.
W drugiej ćwiartce spotkania do odrabiania strat ruszył najlepiej dysponowany ostatnimi czasy zawodnik Siarki Deloach, który wspomagany w zdobyczach punktowych przez Walla i Pringla zmniejszył przewagę gości do 5 punktów (31: 36), na niespełna 4 min do przerwy. Na więcej tarnobrzeżan nie było stać, gdyż wysocy ze Zgorzelca Brkić i Tomaszek rzadko mylili się tego dnia w rzutach z dystansu. Wynik „do szatni” na 39: 43 dla gości ustalił celną trójką Pringle.
PIEKIELNA OBRONA TUROWA
Druga odsłona meczu rozpoczęła się od skutecznej akcji Truscotta 2+1 , dzięki czemu gospodarze zniwelowali przewagę do zaledwie jednego punktu. Niestety, dobry początek nie trwał zbyt długo, goście rozpoczęli agresywną grę w obronie, która w połączeniu z dobrą skutecznością, w dość krótkim czasie przyniosła efekty punktowe. Zawodnicy ze Zgorzelca, w niespełna cztery minuty oddali trzy celne rzuty zza lini 6,25 m, dwójki dołożyli Wysocki, Gabiński i Kickert i na tablicy pokazał się wynik 44:58 dla gości.
– Szkoda w tym dzisiejszym meczu tego, że przespaliśmy dwa fragmenty gry, końcówkę pierwszej kwarty, kiedy z gry kontaktowej na czterech punktach daliśmy sobie po prostych błędach (a było ich w meczu za dużo, bo aż 18), odjechać na osiem punktów, no i początek trzeciej kwarty, kiedy zeszliśmy na jeden punkt. Wynikło to ze złej koncepcji gry ze strony chłopaków, którzy próbowali przełamać się w grach indywidualnych – wyjaśniał podczas pomeczowej konferencji trener Siarki Bogdan Pamuła. – Mieliśmy problem w pierwszej połowie, przegraliśmy zbiorki i grę w obronie, na szczęście poprawiliśmy to w drugiej – dodaje zawodnik Turowa, Jacek Bochno.
DELOACH I PRINGLE ZATRZYMANI
Na świetna obronę zawodników ze Zgorzelca Siarkowcy nie mieli tego dnia panaceum. Blokowani przez wielkich niczym drwale z syberyjskiej tajgi Tomaszka i dodatkowo świetnie rzucającego w tym dniu Brkića, najlepsi strzelcy Siarki Deloach i Pringle nie byli w stanie zmniejszyć rozmiarów porażki. Brak rotacji w zespole Bogdana Pamuły nie pierwszy raz w tym sezonie zadecydował w głównej mierze o przegranej.
– Zagraliśmy nawet niezłe spotkanie, brakowało trochę uwagi w obronie, i trochę lepszej skuteczności, mamy skład taki jak mamy, rotacji niewiele, więc jesteśmy już trochę zmęczeni sezonem. Dodatkowo ciężko jest grać z zespołem, który ma 12 równorzędnych zawodników – tłumaczył Daniel Wall.
Końcowy wynik na 70: 83 przypieczętowała celna trójka najlepszego zawodnika w drużynie gości Grbića. – Jesteśmy bardzo zadowoleni ze zwycięstwa, pomimo różnicy w tabeli spodziewaliśmy się, że ten mecz nie będzie dla nas łatwy. W pierwszej połowie nie zagraliśmy zbyt dobrze w obronie, w drugiej połowie wprowadziliśmy korekty, które przyczyniły się do końcowego sukcesu – podsumował trener Turowa Jacek Winnicki.
ASK KS SIARKA TARNOBRZEG – PGE Turów Zgorzelec 70:83 (17:26, 22:17, 13:22, 18:18)
SIARKA: Michael Deloach 25, Daniel Wall 15, Stanley Pringle 13, Louis Truscott 7, Rafał Rajewicz 6, Eric Tylor 4, Tomasz Pisarczyk 0, Stefan Blaszczynski 0
PGE Turów: Marko Brkić 19, Michał Gabiński 12, Robert Tomaszek 11, Torey Thomas 10, Konrad Wysocki 9, Bartosz Bochno 6, David Jackson 6, Ivan Zigeranović 4, Oskar Bukowiecki 2, Daniel Kickert 2, Michael Kuebler 2
foto&video: Piotr Morawski
To Szpak błysnął swoim dziennikarskim kunsztem i błyskotliwym pytaniem na konferencji pomeczowej. Teraz to w ogóle się nie dziwię, że dziennikarstwo sportowe i nie tylko jest na takim niskim, a właściwie zerowym poziomie w tej ”gazecie”…
Jak widać nie jest to takie proste grać w PLK jak by się mogło wydawać przed sezonem, wszyscy myśleli, że klub kupi kilku zawodników zza oceanu i jakoś to będzie. Od samego początku nie szło naszym(poza pierwszym wygranym meczem) a później w kilku meczach brakło szczęścia frajersko przegrywając. Teraz tylko dobijamy kolejny gwóźdź do trumny. Zawodnicy zagrali chyba na najwyższym możliwym dla siebie poziomie, pomijając Stefana Błaszczyńskiego…
Przykro patrzeć na upadek basketu w Tbg, w Stalowej grają w III lidze a w PLK sportowo utrzymali się, my lecimy na łeb na szyję ale kasa nas może zatrzymać w PLK… wydaje mi się że nie dorośliśmy jeszcze do tej klasy rozgrywek, to mało sportowe…
Wydaje mi się, że dobra gra w I lidze nam wystarczy, zachłysneliśmy się PLK i teraz mamy to co widzimy. Mam nadzieję że nie skończymy tak jak Stalowa Wola spadając do III ligi… Choć z drugiej strony fanie jest grać w ekstraklasie…