Sąd nad marszałkiem Ortylem i nawoływanie do mobilizacji w obronie szpitala

Prawie 37 milionów zobowiązań, z czego ponad 22 mln tzw. wymagalnych, ma szpital Wojewódzki w Tarnobrzegu. O dramatycznej kondycji placówki, rozmawiano podczas wtorkowego spotkania w tarnobrzeskim magistracie. Dla części zaproszonych gości odpowiedzialność za tę sytuację ponosi marszałek województwa podkarpackiego W. Ortyl. Stąd apele do władz miasta i radnych o podjęcie takich działań, które z jednej strony pokażą sprzeciw lokalnej społeczności przeciwko degradacji tarnobrzeskiej placówki, z drugiej zaś wpłyną na działania organu prowadzącego, którym jest Urząd Marszałkowski.

Dramatyczną sytuację finansową szpitala przedstawiła Dorota Łukaszyk, z Komisji Ochrony Zdrowia, Polityki Prorodzinnej i Społecznej Sejmiku Województwa Podkarpackiego. I choć kolejny raz w sejmiku podjęto uchwałę, na mocy której szpital otrzyma ponad 6 mln zł, to nie rozwiąże to problemów placówki, o czym mówili zaproszeni na spotkanie goście.

– W tym szpitalu nie będzie poprawy sytuacji, jeżeli robi się to samo cały czas – mówił Andrzej Szlęzak, radny sejmiku Województwa Podkarpackiego. – Co więcej, nie ma za to ludzi odpowiedzialnych (…) Jeżeli trzyma się na oddziale OIOM członka rodziny i to się potwierdzi, to pewnie nikt za to nie poniesie odpowiedzialności – dodał.

ŚCIANY NIE BĘDĄ LECZYŁY

Ogromne kłopoty finansowe placówki wynikają w dużej mierze z braku pacjentów, za pacjentem idą bowiem pieniądze z NFZ. Chorzy jednak albo z braku miejsca czy też z powodu zamknięcia całego oddziału, nie mogą korzystać z usług szpitala. Często jednak wybierają inny szpital, ponieważ w tarnobrzeskim brakuje dobrych specjalistów. Lekarze zaś odchodzą ze względu na wiek, lub też z powodu złych warunków pracy. A za te odpowiada dyrekcja.

– Myślę, że lekarze i pielęgniarki stracili wiarę, że możemy coś dla Państwa zrobić, jako pacjentów i to nie straciliśmy teraz, bo zdecydowanie wcześniej – mówił Krzysztof Marchewka, lekarz – pediatra pracujący w tarnobrzeskim szpitalu. Mówiliście Państwo o pieniądzach, ale nic o ludziach, zdajcie sobie sprawę, że ściany nie będą leczyły. Nowy dyrektor nawet super menadżer nic nie zrobi w tych warunkach, bo nie ma lekarzy. Nie ma lekarzy, bo ktoś jeszcze wcześniej, za rządów pana Cimoszewicza powiedział, utnijmy uczelniom połowę studentów, i będą oszczędności (…) Lekarze odchodzili ze szpitala w Tarnobrzegu, bo nie mieli warunków do normalnego życia tutaj. Te warunki to choćby możliwość rozwoju (…) czy też zaleganie z wypłatami (…) Każdy z nas musi uderzyć się w pierś i powiedzieć tym ludziom, wracajcie, pomagajcie nam. Jak to zrobicie, nie wiem, tutaj na tej sali jest dużo politycznego antagonizmu (…) Dopóki politycy z różnych opcji nie zrozumieją tego, że zdrowie i życie to jest najważniejsza rzecz (…) to niestety padniemy i szpitala w Tarnobrzegu nie będzie – dodał.

NOWY DYREKTOR NIE URATUJE SZPITALA

Po rezygnacji z funkcji Krzysztofa Stolarskiego, tarnobrzeskim szpitalem zarządza p.o. dyrektora Zbigniew Halat. Nazwisko nowego szefa może poznamy w czerwcu br. Nowy dyrektor nie rozwiąże jednak problemów, o czym mówił radny Szlęzak.

– Układy polityczne w sejmiku są takie, że to się nie zmieni (…) Przychodzi jeden nieudacznik, narobi długów i trzeba to zasypać pieniędzmi publicznymi, co robi teraz sejmik. Przychodzi następny, narobi długów, i znowu trzeba to zasypać pieniądzmi podatników. I tak za przeproszeniem do usranej śmierci (…) W pewnym momencie ten dług będzie taki, że się go nie zasypie, bo sejmik nie będzie miał pieniędzy (…) dopóki układ w sejmiku się nie zmieni, to te rzeczy się nie zmienią – przekonywał.

MUSICIE SIĘ ZJEDNOCZYĆ I ZACZĄĆ DZIAŁAĆ

Odpowiedzialnością za fatalną kondycję szpitala radny Szlęzak obarcza między innymi marszałka Ortyla, tłumacząc, że dyrektorzy szpitala są z nadania partyjnego i muszą mieć akceptację marszałka. Stąd apel do obecnych na sali tarnobrzeskich radnych o podjęcie działań, które z jednej strony zjednoczyłyby lokalną społeczność w walce o byt szpitala, z drugiej zaś zmusiły by marszałka do podjęcia działań, dzięki którym placówka mogłaby funkcjonować tak jak przed laty.

– Tu trzeba walnąć pięścią w stół i powiedzieć „DOSYĆ”. Bo to poczucie bezkarności rodzi z drugiej strony poczucie bezsilności. Nie możemy być bezsilni. To że ktoś jest bezkarny, my nie możemy być bezsilni (…) Czy jesteśmy w stanie jako społeczność lokalna zdolni powiedzieć dość: „Nie będziecie panowie kosztem naszego zdrowia i życia tak się ustawiać i brać pieniędzy” – przekonywał radny Szlęzak.

– Jak wy się za to nie weźmiecie i nie weźmiecie za fraki ich wszystkich, to wy nie wywalczycie tego szpitala. Musi być pikieta, jakaś manifestacja, dopiero wtedy oni się przestraszą, tym bardziej, że będą wybory (…) Nie siedźcie, bo po wakacjach będzie pozamiatane (…) Efekt powinien być taki, że tworzymy Komitet Obrony Szpitala w Tarnobrzegu – tłumaczył Jacek Kotula, radny sejmiku Województwa Podkarpackiego.

Małgorzata Zych z Konfederacji/Ruchu Narodowego zaproponowała jako formę nacisku na marszałka, odebranie mu tytułu Honorowego Obywatela Tarnobrzega. – On w dużej mierze odpowiada za to, co stało się ze szpitalem, to właśnie on obsadzał tych dyrektorów naszego szpitala i to oni odpowiadają za to, co się stało z tym szpitalem – przekonywała. – Radni musicie zrobić jakąś spektakularną akcję, podejmijcie jakąś uchwałę, która będzie zobowiązywała marszałka Ortyla do podjęcia jakiś kroków (…) Tylko nacisk lokalnej społeczności na marszałka województwa może uratować szpital w Tarnobrzegu – dodała.

Dyskusję podsumował gospodarz spotkania radny Cezary Mikrut, przewodniczący Komisji Zdrowia, Rodziny i Ochrony Środowiska. – Przeczytałem raport Szlęzaka i nie waham się użyć sformowania, że były tam mafijne mechanizmy sprawowania władzy przez pana Ortyla, on chyba jeszcze tylko nikogo nie zamordował, cala reszta mafijnych zachowań została przez niego zastosowana (…) Jeżeli się jakiś cud nie zdarzy, że lekarze będą tu wracać, to nie uratujemy tego szpitala – zakończył Mikrut.

Całe spotkanie można obejrzeć w materiale video

foto&video: Piotr Morawski