– Byłem bardzo zdenerwowany swoim pierwszym występem w Polsce – mówi skrzydłowy Siarki, Stefan Blaszczynski, który w meczu z Energą Czarnymi zadebiutował w Tauron Basket Lidze.
Mateusz Bilski: Chyba nie może być Pan zadowolony z debiutu, w którym Pański zespół przegrywa trzydziestoma punktami?
Stefan Blaszczynski: Co tu dużo mówić – Czarni zagrali bardzo zespołowo, od początku narzucili nam swój styl gry i konsekwentnie realizowali swoje założenia w ataku. Bez kłopotów wykonywali te zagrywki, które w danym momencie chcieli. Nie mogliśmy im się w żaden sposób przeciwstawić. Oczywiście nie można powiedzieć, że nie próbowaliśmy i przeszliśmy obok meczu, bo tak nie było. Chcieliśmy grać twardo, ale niestety nam nie wyszło.
Długo nie mógł Pan trafić swojego pierwszego rzutu z gry. Dlaczego?
– Na początku byłem nieco zdenerwowany, to był mój pierwszy mecz w Polsce i nie mogłem złapać swojego rytmu. Dopiero w drugiej połowie meczu udało mi się wejść w swoją grę, ale to jeszcze nie było do końca to. Potrzebuję trochę treningów, by przyzwyczaić się do tej fizycznej walki, ponieważ dziś przeciwko Krzysztofowi Roszykowi i Wojciechowi Szawarskiemu grało mi się bardzo trudno. W tym meczu oddawałem rzuty, które zazwyczaj trafiam i w następnych meczach na pewno będę miał lepszą skuteczność.
Czy Siarce uda się uciec z ostatniego miejsca w tabeli?
– Myślę, że najbliższy tydzień sporo nam pomoże i osiągniemy swój cel, czyli zaczniemy wygrywać. W najbliższym czasie musimy poćwiczyć na treningach stawianie zasłon i wychodzenie po nich na pozycje rzutowe. Będziemy próbować awansować w tabeli, mamy przed sobą jeszcze pięć spotkań i wszystko jest możliwe. Nowi zawodnicy, w tym i ja, muszą dobrze wprowadzić się do zespołu, co na pewno da efekty. Nie załamujemy się tą porażką i pozytywnie patrzymy w przyszłość.
Czy właśnie tak wyobrażał sobie Pan grę w naszym kraju?
– Tak naprawdę nie zastanawiałem się nad tym. W Polsce gra jest bardzo fizyczna, ale jednocześnie wymagająca od zawodników wiele mądrości i wysokiego koszykarskiego IQ. Nie było mi łatwo grać w swoim debiucie, ale po kilku następnych treningach z pewnością poradzę sobie zdecydowanie lepiej.
To chyba wyjątkowe uczucie, gdy podczas swojej kariery udaje się trafić do kraju swoich przodków?
– Oczywiście. Kocham ten kraj! Choć mój ojciec urodził się już w Niemczech, to mój dziadek pochodzi z Łodzi i to w Polsce są moje korzenie. Gdy przyjeżdżałem tu pierwszy raz byłem tym bardzo podekscytowany. Wszyscy są dla mnie bardzo mili i życzliwi. Bardzo się cieszę, że jestem teraz tutaj, że mogę poznać polską kulturę i Polaków. Może Australia nie jest moim jedynym prawdziwym domem?
źródło:plk.pl