Polsko-holenderska para Li Qian i Li Jie wywalczyły brązowy medal mistrzostw świata w grze podwójnej. To jedyny krążek wywalczony przez reprezentantów krajów z Europy.
Rozgrywane w Suzhou, 53. Mistrzostwa Świata w tenisie stołowym tradycyjnie zdominowane zostały przez zawodniczki i zawodników z Azji. Zarówno Li Qian, jak i Li Jie również urodziły się w Chinach, ale do Europy przeniosły się przed laty, tutaj stając się w pełni ukształtowanymi tenisistkami stołowymi. Podopieczna trenera Zbigniewa Nęcka reprezentuje barwy KTS SPAR-Zamek Tarnobrzeg od 2007 roku, zaś pingpongistka prowadzona obecnie przez Rosjankę Elenę Timinę przyjechała do Holandii już w 2000 roku.
JEDYNY MEDAL DLA EUROPY
Polsko-holenderska zdobycz to jedyny medal zapisany na konto reprezentantów kraju z Europy. Dla porównania, rywalizację na MŚ w Paryżu przed dwoma laty Europa zakończyła z zerowym dorobkiem medalowym, a ostatni „krążek” zdobyty dla Starego Kontynentu to wywalczony w 2011 roku w Rotterdamie, brązowy medal Niemca Timo Bolla w turnieju gry pojedynczej.
Tak znakomity wynik Li Qian i Li Jie to ogromna niespodzianka, choćby z tego względu, że obie zawodniczki ok. półtora roku temu zostały młodymi mamami i dopiero niedawno wróciły do regularnej gry na arenie międzynarodowej. Przed Suzhou Polka i Holenderka wystąpiły wspólnie tylko podczas jednego turnieju rangi ITTF World Tour, a do mistrzostw zostały rozstawione z dalekim, 43. numerem, po drodze eliminując turniejowe „czwórki”, nastoletnie Miu Hirano i Mimę Ito z Japonii. Li zatrzymały się dopiero w półfinale, na obrończyniach tytułu, Chinkach Ding Ning i Li Xiaoxia.
– Na początku tylko chciałyśmy spróbować jak będzie się nam razem grać. Ja wcześniej w ogóle nie grałam debla i Li Jie była zaskoczona, że tak dobrze mi idzie – przyznała reprezentantka Polski po odniesieniu życiowego sukcesu. – Nie myślałyśmy o medalu, po prostu dobrze czułyśmy się razem przy stole i to było bardzo ważne.
– Do zwycięstwa nad Mimą Ito i Miu Hirano nasze występy wyglądały normalnie, ale w tym meczu zagrałyśmy świetnie. Dlatego kolejne spotkania wydawały się nam już nieco łatwiejsze, aż do starcia z Ding Ning i Li Xiaoxia. W półfinale grało się nam bardzo trudno. Przez dwa sety nie mogłyśmy znaleźć swojego tempa, a ich topspiny były bardzo dobre jakościowo, leciały w dobre miejsca i z dużą rotacją, do czego nie mogłyśmy się na początku przyzwyczaić. To jest nienormalny poziom – żartowała pingpongistka.
– Na co dzień nie mamy możliwości trenować wspólnie z chińskimi gwiazdami. Spotykamy się tylko na najważniejszych turniejach międzynarodowych, a to jest zbyt mało, by im się przeciwstawiać. Od trzeciego seta zaczęłyśmy lepiej odczytywać grę naszych przeciwniczek, ale wtedy było już za późno – zakończyła Li Qian.
Mimo przegranej w czterech dość szybkich setach, zadowolony z występu Li Qian i Li Jie był trener Zbigniew Nęcek. – Mecz z racji poziomu tej chińskiej partii był praktycznie niemożliwy do wygrania, ale uważam, że dziewczyny mogły lepiej funkcjonować w grze defensywnej, a to spowodowałoby, że sety byłyby bardziej wyrównane – przyznał szkoleniowiec popularnej „Małej”.
– Ta porażka, wysoka porażka i tak nie może jednak zepsuć radości z medalu. Nasza współpraca układa się na tyle dobrze, że zaplanowaliśmy już kilka kolejnych startów, w tym mistrzostwa Europy w Jekaterynburgu – dodał trener Nęcek.
info: PZTS
foto: ITTF World